gdy nie chciała albo też nie przećwiczyła tego, co<br>jej zadał, czy nawet zapomniała, że to dzisiaj miała pójść na lekcję,<br>lub biegła w ostatniej chwili o całą lekcję spóźniona, a Jan<br>szczęśliwy, że przyszła, witał ją z radością, o, jest mój aniołek.<br> Ale i Anna mówiła zawsze o Janie ze wzruszeniem, jak o kimś<br>najbliższym, i nie wyobrażała sobie, że mogłaby na te lekcje do niego<br>nie chodzić. W dodatku nie brał ani grosza, więc i szkoda byłoby nie<br>chodzić. Zanosiła mu za to czasem koszyczek jabłek, śliwek, moreli czy<br>choćby jedną z pierwszych zażółconych gruszek, a przyjmował to jedynie<br>dlatego