człowiek.<br><br>Awaru obszedł ją niemal dokoła. Trwało to <br>pół nocy, zanim przekonał się, że ze wszystkich <br>stron jest tak samo. Przed nim rysowała się linia zarośli <br>i schowane między nimi budynki. Blado prześwitywały <br>zza pni i krzaków ich ściany. Ponad korony drzew wyrastały <br>jasne prostokąty, trójkąty, kopuły i wieże, <br>rysując zębatą linię na tle nocnego nieba. Za nimi, <br>gdzieś wewnątrz osady, raz po raz przebiegały błyski <br>niebiesko-białego światła, podobne do błyskawic, jak <br>gdyby wyspiarze zdołali ściągnąć ku ziemi burzę <br>i uwięzić ją pośród zabudowań.<br><br>Nie widział żadnego muru, ani ogrodzenia. Zdawało <br>się, że aby wejść do Tees, wystarczy zagłębić <br>się