ja wcale nie dlatego, żebyś ty była na tym poziomie... usprawiedliwia się omijając nawet nazwę teatrzyku, potępionego przez podziemie. - Po prostu będę tam miał pewną robotę, no, rozumiesz, i muszę komuś się przyjrzeć...<br>- Ach, tak? Właśnie tak?... - gniew hamuje jej słowa. Wpadł z deszczu pod rynnę. Obserwuje ich ulica. Smętny żebraczy skrzypek, ukostiumowany w studencką czapkę, w zawsze jednakowej pozie wzruszającego zawstydzenia, zwrócony twarzą do muru, nie przerywa melodii Ave Maria, ale wykręca głowę. Baśka gna na ukos przez jezdnię.<br>- Nie chcę z tobą mówić, nie chcę! Więc ty masz tam zadanie, a mnie z tego jak psu ochłap, idiotyczna rewietka