Kiedy wróciłem, konduktor jeszcze rozmawiał z ojcem.<br>- Za Niemca, panie, wiadomo było, kim kto jest. Czy nie mam racji? Teraz nigdy pan nie wiesz, co drugi <page nr=9> myśli. Na przykład pan i ja: siedzimy, gadamy, ale jeden może się lękać drugiego. Czy nie jest tak?<br>- Racja, racja - potakiwał ojciec.<br>- Nie mówię, żebym akurat pana się bał. Ja ludzi znam. Spojrzę tylko i wiem, co za gość. Pan inteligent, synek miły - popatrzył na mnie.<br>Ojciec uśmiechnął się: - To już kawaler.<br>- Dzieciak, dzieciak - westchnął konduktor. Czapkę położył na ławce. Na białym czole miał odciśnięty czerwony pasek, jak przyklejoną czerwoną tasiemkę. - A na innego spojrzę