Typ tekstu: Książka
Autor: Sapkowski Andrzej
Tytuł: Narrenturm
Rok wydania: 2003
Rok powstania: 2002
trząsł. Flisacy klęli po polsku.
Dość szybko się uspokoiło. Wozy ze skórami i beczkami odjechały, buhaj rogiem usiłował nadwyrężyć ciasną zagrodę, w której go zamknięto. Wodni Polacy, zgodnie ze swym obyczajem, wdali się w kłótnię. Reynevan znał polski na tyle dobrze, by wyrozumieć, że jest to kłótnia o nic.
- Czy żegluje, jeśli wolno spytać, ktoś z was w dół rzeki? Do Wrocławia?
Wodni Polacy przerwali dysputę i przyjrzeli się Reynevanowi niespecjalnie życzliwym wzrokiem. Jeden splunął do wody.
- A jeśli nawet - burknął - to co? Wielmożny panie szlachcic?
- Koń mi okulał. A trzeba mi do Wrocławia.
Polak żachnął się, charknął, splunął znowu.
- No
trząsł. Flisacy klęli po polsku.<br>Dość szybko się uspokoiło. Wozy ze skórami i beczkami odjechały, buhaj rogiem usiłował nadwyrężyć ciasną zagrodę, w której go zamknięto. Wodni Polacy, zgodnie ze swym obyczajem, wdali się w kłótnię. Reynevan znał polski na tyle dobrze, by wyrozumieć, że jest to kłótnia o nic.<br>- Czy żegluje, jeśli wolno spytać, ktoś z was w dół rzeki? Do Wrocławia?<br>Wodni Polacy przerwali dysputę i przyjrzeli się Reynevanowi niespecjalnie życzliwym wzrokiem. Jeden splunął do wody.<br>- A jeśli nawet - burknął - to co? Wielmożny panie szlachcic?<br>- Koń mi okulał. A trzeba mi do Wrocławia.<br>Polak żachnął się, charknął, splunął znowu.<br>- No
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego