Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
nadal odwiedzał Bibliotekę Watykańską, ksiądz Piolanti w tym czasie powinien dopiero zdążać do pociągu, Przemierzając miasteczko pomiędzy swoim leprozorium a stacją. Powiedziałem więc taksówkarzowi, żeby mnie zawiózł na Stazione Termini. Wysiadłem, odnalazłem peron, na który przychodziły podmiejskie pociągi z północy. Siadłem w cieniu, na kamiennej ławce, oparty o filar z żelazobetonu. Ławka chłodna, filar chłodny - podziałały na mnie cucąco. Na pewno chory nie byłem. Rozkleiłem się tylko trochę. Nerwy w ciągłym napięciu, do tego upał, parno. Stąd to wczorajsze półomdlenie, a i teraz, pomimo wszystko, miękkość w okolicy serca. Spać mi się nie chciało. A jednak ziewałem przeraźliwie. Raz po raz
nadal odwiedzał Bibliotekę Watykańską, ksiądz Piolanti w tym czasie powinien dopiero zdążać do pociągu, Przemierzając miasteczko pomiędzy swoim leprozorium a stacją. Powiedziałem więc taksówkarzowi, żeby mnie zawiózł na Stazione Termini. Wysiadłem, odnalazłem peron, na który przychodziły podmiejskie pociągi z północy. Siadłem w cieniu, na kamiennej ławce, oparty o filar z żelazobetonu. Ławka chłodna, filar chłodny - podziałały na mnie cucąco. Na pewno chory nie byłem. Rozkleiłem się tylko trochę. Nerwy w ciągłym <page nr=167> napięciu, do tego upał, parno. Stąd to wczorajsze półomdlenie, a i teraz, pomimo wszystko, miękkość w okolicy serca. Spać mi się nie chciało. A jednak ziewałem przeraźliwie. Raz po raz
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego