suchego pomieszczenia pełnego dziwnych rur, oplatających je jak macki ośmiornic, które właśnie pochwyciły ofiarę i próbują ją, wpółżywą, zaciągnąć gdzieś w ciemne głębiny oceanu albo na samo dno piekła. Potem zapalił światło, żebym to pomieszczenie dokładnie sobie obejrzał, i kiedy znalazłem się w środku, nagle zamknął za mną wielkie, ciężkie żeliwne drzwi. Nie zdążyłem nic powiedzieć, zająknąć się czy przestraszyć, kiedy zgasło światło i buchnął ogień. Nagle zrobiło się gorąco. Każda z rur miała setki maleńkich otworów, z których wystawały języki płomyków. <br>Czułem się tak, jakbym uczestniczył w jakiejś pogańskiej mszy: wokół mnie płonęły setki, tysiące świec, syk gazu, wydobywającego się