się z nią rozmawia, świetny kompan wieczornych spacerów na Stare Delhi i do kina, jakoś weszła w jałowy rytm mego życia.<br>Czerwonawymi smugami paliły się pola w podmuchach wiatru, spieczone i puste. Na łysych konarach samotnych drzew gromadami drzemały sępy.<br>Jedyna jaskrawa zieleń to skrzydła papużek, które niezdarnie zataczając się żerowały na drodze, rozdziobując zeschłe wielbłądzie odchody. Zrywały się tuż przed maską, czasami miękko trąciły błotnik i odlatywały skrzecząc, jednak żadna nie wpadła pod koła.<br>Czego właściwie chcę? Na co liczę? - pytał w myślach i nie dopuszczając odpowiedzi uśmiechał się, bo widział ją, jak nadchodzi, szczupła, sprężysta, z miedzianym blaskiem na