wyjątkowo spokojny wieczór. Nikt nie został zabity, gości nie ma, Bobuś i Biała Glista cicho siedzą...<br>Zosia i pan Muldgaard równocześnie okazali nagły niepokój.<br>- Przepraszam? - powiedział pan Muldgaard, jakby nieco zaskoczony. - Biała... co?<br>- Właśnie - powiedziała z ożywieniem Zosia. - Jakoś długo cicho siedzą. Czy przypadkiem...? Czy im się coś...<br>Wszystkie trzy zerwałyśmy się z miejsc, taktownie siląc się ukryć nadzieję, a wyeksponować niepokój i troskę. Pan Muldgaard zerwał się również. Wszyscy czworo runęliśmy na drzwi pokoju, przy czym pan Muldgaard runął wbrew woli, pchnięty gwałtownie przez Zosię, która nie spodziewała się, że on też się zerwie. Bez uprzedzenia, bez pukania, z hurgotem i