pod lipą rozłożystą,<br>Gdzie ptak dzwoni w nocnym chłodzie,<br>Księżyc rogiem chmury bodzie.<br><br>Tu pod niebo rosną wieńce,<br>Ponad wielką pustkę miasta,<br>Struna sama idzie w ręce,<br>A serce w serce nam wrasta -<br>Tu cień daje laur z drzewa,<br>A laur w cieniu dojrzewa.</><br><br><div1><tit1>PRZYMIERZE<br>Józefowi Wittlinowi</><br><br>O, kiedyż z ziemi twardego rdzenia<br>Na sprawy nasze zgodę <orig>dobędziem</>,<br>Na słowa z ciebie, na słowa ze mnie -<br>Jakimż wysiłkiem, jakimż narzędziem?<br><br>Przecież jednako skrzypi w nas, gnie się<br>I trzeszczy dzień nasz - jabłoń garbata,<br>Owoce cierpkie w piersiach obraca,<br>Gnatem korzennym nogi oplata.<br><br>Przecież jednako na nowe lata<br>Nasiona bólu łuskamy z