Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
kamiennym snem i kiedy w końcu oprzytomniał, miał wrażenie, że podłączono go do wysokociśnieniowej pompy strażackiej.
Odruchowo poszukał ulgi w zaciśnięciu ud. Ruch prawie żaden, ale Iza musiała obudzić się już wcześniej i go wyczuła. Miała ułatwione zadanie: jej bosa pięta uciskała Kiernackiego dokładnie w kroczu.
- Dzień dobry - szepnęła.
W ziemiance było szaro. Blask, niewątpliwie słoneczny, przedostawał się jakoś przez właz i rozrzedzał czerń przedsionka.
- To chyba ten przewód wentylacyjny. - Głos Izy pobrzmiewał sennością i może tylko dlatego mówiła tak cicho. Nie miał pewności, wyjął więc rękę spod koca i położył palec na ustach. - Myślisz, że ciągle tam jest? - Była zaspana
kamiennym snem i kiedy w końcu oprzytomniał, miał wrażenie, że podłączono go do wysokociśnieniowej pompy strażackiej.<br>Odruchowo poszukał ulgi w zaciśnięciu ud. Ruch prawie żaden, ale Iza musiała obudzić się już wcześniej i go wyczuła. Miała ułatwione zadanie: jej bosa pięta uciskała Kiernackiego dokładnie w kroczu.<br>- Dzień dobry - szepnęła.<br>W ziemiance było szaro. Blask, niewątpliwie słoneczny, przedostawał się jakoś przez właz i rozrzedzał czerń przedsionka.<br>- To chyba ten przewód wentylacyjny. - Głos Izy pobrzmiewał sennością i może tylko dlatego mówiła tak cicho. Nie miał pewności, wyjął więc rękę spod koca i położył palec na ustach. - Myślisz, że ciągle tam jest? - Była zaspana
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego