utkał końce za poły marynarki. Sąsiadka zamiatała chodnik, kwiecisty kitelek wydymał się na niej od tego wiatru, śmieci fruwały.<br>- Dzień dobry, sąsiadko, szczęść Boże.<br>- Daj Boże, panie Jankowiak, jak zdróweczko?<br>- Jako tako, pomaluśku. A mężowi lepiej?<br>- Nie za bardzo, panie sąsiedzie. Z heksenszusem nie ma żartów. I do tego ta zimna pogoda! Lekarz mu przepisał coś nowego, zaraz idę do apteki. Może pomoże.<br>- Trzeba próbować. Pani pozdrowi męża.<br>Dobrze jest mieć sąsiadów. Jest do kogo gębę otworzyć. Porządna kobieta, dużo pomogła w czasie choroby Heli, a i potem jeszcze przychodziła, czasem klusek przyniosła albo pranie wzięła do magla, bo na początku