okrągłe pudła na kapelusze, a każda wielodrzwiowa przedwojenna szafa to dwanaście albo i dwadzieścia półek, na każdej półce wzdęta ciepła pościel, ubrania, forsa pod bielizną, paski, krawaty, bety, skłębiona masa wszelakiego dobra, tak ściśnięta, że nic dziwnego, iż lada chwila przepełnione szafy pękną, a cała ich zawartość wysypie się na zimne ulice - bo już za moment dziesiątki i setki ludzi, z teczkami, w krawatach, szelkach i apaszkach Hermčs wypadną hurmą przez drzwi i ruszą ku wąskim szczelinom zejść do kolejki podziemnej, bezwiednie i prawie bezkrwawo odtwarzając Eisensteinowską scenę masakry na odeskich schodach. Lecz na razie jest jeszcze cicho, włóczędzy śpią obstawieni