hucie, w transporcie. I niestety, weszłam w małżeństwo z alkoholikiem-sadystą.<br><br>Był 1972 r., synek miał dwa lata, Danuta jeździła z nim po parku, a tu zaczepia ją dziadek (chudziutki, bladziutki, biały kapelusik, laseczka) - poskarżyć się na życie, brak dzieci i pomocy. Poszła z nim do domu. U dziadka smród, zimno i ciemno, w łóżku zasikana babcia. Posadziła synka na komodzie, umyła babcię, napaliła w piecu, a kiedy wychodziła, dziadek tak patrzył na nią (z uśmiechem, mówi Danuta, ale bardziej z żalem), że jeszcze tego samego dnia zaniosła im zupę.<br><br>A potem były kolejne takie domy. Przez następnych 19 lat Danuta