świąteczne ubranie. Ktoś mógłby przypuszczać, że szykuje się do wielkiej fety, i tak było w pewnym sensie. Lufcik otworzył i pragnął mieć kontrolę nad czasem, nad tą resztą. Bolszewicy dochodzili do pierwszych chat Ostojowa od południa. Dudnienie i chrzęst narastały, przybierały postać zbliżającego się buranu. Jeszcze miał czas, bez nerwów zjadł śniadanie, najlepsze od sześciu lat, z kawą mokką i słodkim ciastem z rodzynkami. Wypił całą, do ostatniej kropelki, butelkę szampana marki "Mumm". Przez cały czas słuchał z chrapliwej tuby gramofonu - pamiątka cudem wyratowana z prawdziwej Rosji - romansu Wertyńskiego "Pij, moja miłaja, pij, moja diewoczka, eto płochoje wino". Czasu ubywało.<br>Bolszewicy