podporządkowana. Królikiewicz owszem, w swych wykładach mówi o jedności formy i treści, w praktyce jednak sztucznie je rozdziela, prowokując widza bardziej do śledzenia i podziwiania jego warsztatu, inwencji plastycznej, pomysłowości, niż tego, co film niesie nam w swej warstwie intelektualnej i emocjonalnej. Czasami wygląda na to, a daleki jestem od złośliwości, że to Królikiewicz wysuwa się sam na pierwszy plan, przed swoich aktorów, przed sytuacje, które opisuje, przed sprawy, które nam opowiada. <br>Takie wrażenie nieodparcie narzuca się podczas projekcji <hi rend="italic">"Tańczącego jastrzębia"</>- trzeciego filmu fabularnego w reżyserii Grzegorza Królikiewicza. Można oczywiście podjąć próbę opowiedzenia tego filmu tak, jakby on był istotnie historią