Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
poczułem się skompromitowany wobec ukochanej kobiety. Wybiegłem z pokoju, zapiąłem się, a gdy wróciłem do ojca na kolana, niepostrzeżenie rozpiąłem mu guziki rozporka. Po cbwili zsunąłem się na podłogę i zawołałem głośno:

- Tatusiu, co to? Rozpięte spodnie?

Ojciec zawstydzony wszedł za chiński parawan, a matka, która poznała się na mojej złośliwości, rzekła z wyrzutem w głosie:

- O, nie! Ty nie jesteś dobre dziecko.

Składanie noworocznych wizyt było w tym czasie w Rosji zwyczajem powszechnym i niemal obowiązującym, toteż dnia tego drzwi się u nas nie zamykały. Przyszedł pan Firk i doktor Rybiński, zastępca ojca - inżynier Kociubiński, państwo Łyczewscy, sędzia pokoju Dołmacz
poczułem się skompromitowany wobec ukochanej kobiety. Wybiegłem z pokoju, zapiąłem się, a gdy wróciłem do ojca na kolana, niepostrzeżenie rozpiąłem mu guziki rozporka. Po cbwili zsunąłem się na podłogę i zawołałem głośno:<br><br>- Tatusiu, co to? Rozpięte spodnie?<br><br>Ojciec zawstydzony wszedł za chiński parawan, a matka, która poznała się na mojej złośliwości, rzekła z wyrzutem w głosie:<br><br>- O, nie! Ty nie jesteś dobre dziecko.<br><br>Składanie noworocznych wizyt było w tym czasie w Rosji zwyczajem powszechnym i niemal obowiązującym, toteż dnia tego drzwi się u nas nie zamykały. Przyszedł pan Firk i doktor Rybiński, zastępca ojca - inżynier Kociubiński, państwo Łyczewscy, sędzia pokoju Dołmacz
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego