schodów zagrodziły nam drogę podobne do płotu drzwiczki, nie były zamknięte, zużyliśmy resztę zapałek, nim dotarliśmy na podest, tu przez zaklejone matową bibułką szyby jednych z dwojga drzwi mżyło skąpe światło, - tłumiąc chichot i strofując się małpimi grymasami za niezgrabność poruszeń zapukaliśmy do tych drzwi wszyscy trzej po kolei, i zmartwieliśmy, uderzeni wysokim, przerażonymkrzykiem.<br>To światło zgasło nagle, staliśmy nieruchomo w gęstej ciemności, potem przez twarz Smoka, skosem, przemknęła pręga blasku, ktoś zapalił lampę za drugimi drzwiami, nie było w nich szybek, światło przenikało przez szpary między deskami.<br>- Proszę pani, pani Holiczowa - ale wcześniej otworzyły się te drzwi od chwili ciemne