Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Płomyk
Nr: 11
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1953
Z KARTOFLAMI
- Zosiu, ja znowu o ratunek do ciebie! - Małgosia ciężko usiadła na równo usłanym tapczanie Zosi. Już sama nie wiem, co robić...
- No, no - Zosia wyjęła Marysię z wózka i wetknęła jej w ręce grzechotkę. Ale Marysia nie chciała grzechotki, właściwie chciała rzucić ją na podłogę. - Jakie tam znowu zmartwienie? Może razem coś poradzimy.
- Imieniny - westchnęła Małgosia. - Imieniny! - jęknęła. - Trzeba przecież zaprosić całe ogniwo, jeśli nie można już - klasy.
- No to co? O co się martwisz? Dostaniesz prezenty...
- Prezenty! Myślisz, że na to liczę. To już byłoby obrzydliwe. Przecież trzeba urządzić przyjęcie! A mama mówi...
- Co mama mówi, tego mi
Z KARTOFLAMI&lt;/tit&gt;<br>- Zosiu, ja znowu o ratunek do ciebie! - Małgosia ciężko usiadła na równo usłanym tapczanie Zosi. Już sama nie wiem, co robić... <br>- No, no - Zosia wyjęła Marysię z wózka i wetknęła jej w ręce grzechotkę. Ale Marysia nie chciała grzechotki, właściwie chciała rzucić ją na podłogę. - Jakie tam znowu zmartwienie? Może razem coś poradzimy. <br>- Imieniny - westchnęła Małgosia. - Imieniny! - jęknęła. - Trzeba przecież zaprosić całe ogniwo, jeśli nie można już - klasy. <br>- No to co? O co się martwisz? Dostaniesz prezenty... <br>- Prezenty! Myślisz, że na to liczę. To już byłoby obrzydliwe. Przecież trzeba urządzić przyjęcie! A mama mówi... <br>- Co mama mówi, tego mi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego