obyczajowej. On w garniturze - przystojny facet z brodą, ona w makijażu i seksownych ciuchach, kolacja przy świecach i ja w tym wszystkim jak facet z księżyca, najmniej potrzebny akurat w tym miejscu o tej właśnie porze. Powinienem się zachować jak Buster Keaton, wejść na chwilę, posiedzieć z kamienną twarzą i zmyć się nie po amerykańsku, tylko po angielsku, ale akurat na ten wieczór wybrałem sobie rolę Groucho Marxa, który w niezapomniany sposób demoluje operę albo statek, robiąc przy tym głupie miny i rzucając razem ze swoją walniętą rodzinką tortami. Gdyby były torty, to pewnie bym rzucił, albo raczej zostałbym obrzucony. Na całe