Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
Bieda. Mam przepustkę tylko na jedną osobę. Zaopatrzyłem się w nią z myślą o matce. A was jest, jeśli się nie mylę, cała piątka. Jakże tu więc...
- A nie dałoby się przepustki podretuszować?
- To kryminał. Nie wolno mi narażać munduru. Zresztą powiem wam szczerze... Kto tylko ręką i nogą rusza, zmyka do wojska. Myśmy już obrośli w kobiety, dzieci, starców i staruszki... Z najwyższym trudem wyprosiłem tę przepustkę. Czym to wykarmić?
- Nas byle czym. Możemy żyć samymi sucharami.
- Drogie panie, tam jest tyfus na południu. W Bucharze i Samarkandzie. W Taszkiencie. Plamisty i brzuszny. Czerwonka. Ludzie mrą jak muchy.
- Ale przecież
Bieda. Mam przepustkę tylko na jedną osobę. Zaopatrzyłem się w nią z myślą o matce. A was jest, jeśli się nie mylę, cała piątka. Jakże tu więc...<br>- A nie dałoby się przepustki podretuszować?<br>- To kryminał. Nie wolno mi narażać munduru. Zresztą powiem wam szczerze... Kto tylko ręką i nogą rusza, zmyka do wojska. Myśmy już obrośli w kobiety, dzieci, starców i staruszki... Z najwyższym trudem wyprosiłem tę przepustkę. Czym to wykarmić?<br>- Nas byle czym. Możemy żyć samymi sucharami.<br>- Drogie panie, tam jest tyfus na południu. W Bucharze i Samarkandzie. W Taszkiencie. Plamisty i brzuszny. Czerwonka. Ludzie mrą jak muchy.<br>- Ale przecież
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego