Typ tekstu: Książka
Autor: Bocheński Jacek
Tytuł: Tabu
Rok: 1965
i pić - pyta - jagnię czy kapłona, wino czy jabłecznik? - Diego mu wtedy, że baranka i wino, ja, że sałatę i jabłecznik, ale i baranka, bo Diego głodny.
Jemy. - Co z nami będzie? - mówię. - Czy wiesz, Diego? - Nie wiem. - Co my robimy, Diego? - A jemu oczy zaszły mgłą. - Czyśmy dostali pomieszania zmysłów? Powiedz, Diego. - Jeszcze jesteśmy po tej stronie - szepnął. Czarny pies zajrzał przez drzwi, wszedł, węszy pod stołami, a lezie prosto w kąt, gdzie złożona sakwa. Tam stanął, obwąchał sakwę. Aż gospodarz fuknął: - Precz, pies. - Diego znowu się zaśmiał i pochwalił baranka, że smaczny.
Owszem, niezły - myślę - a w refektarzu mojego
i pić - pyta - jagnię czy kapłona, wino czy jabłecznik? - Diego mu wtedy, że baranka i wino, ja, że sałatę i jabłecznik, ale i baranka, bo Diego głodny.<br>Jemy. - Co z nami będzie? - mówię. - Czy wiesz, Diego? - Nie wiem. - Co my robimy, Diego? - A jemu oczy zaszły mgłą. - Czyśmy dostali pomieszania zmysłów? Powiedz, Diego. - Jeszcze jesteśmy po tej stronie - szepnął. Czarny pies zajrzał przez drzwi, wszedł, węszy pod stołami, a lezie prosto w kąt, gdzie złożona sakwa. Tam stanął, obwąchał sakwę. Aż gospodarz fuknął: - Precz, pies. - Diego znowu się zaśmiał i pochwalił baranka, że smaczny.<br>Owszem, niezły - myślę - a w refektarzu &lt;page nr=8&gt; mojego
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego