śledztwie, że rzeczywiście tak się stało, gdyż Apolonia "zupełnie niepytana powiedziała: Józka Zdunkówna (sołtysowa) mi to zrobiła, kiedy wpadła przy śniadaniu". Przypomniano sobie wówczas tę wizytę, która wywarła na nich niemiłe wrażenie, a także to, że w rodzinie sołtysowej były już "czarownice".<br>Zdesperowany mąż udał się z tymi rewelacjami do znachora. Ten zalecił dalsze kąpiele, a gdyby nie pomogły - powiedział - trzeba zastosować środek ostateczny: uderzyć sołtysową w twarz tak mocno, aby ją rozkrwawić, a następnie zebraną krwią posmarować chorej piersi. Stachnik opowiedział o wszystkim sąsiadom, a ci mu doradzili, by sprowadził "czarownicę" do swego domu i wykonał zalecenie znachora.<br>W kilkanaście