czoła.<br><br>- O, tak, tak... - szepnęła. - Masz taką chłodną, przyjemną rękę... Przyłóż jeszcze drugą... Czuję wyraźną ulgę...<br><br>Po kilkunastu minutach oświadczyła, że ból jej przeszedł, poweselała, zaczęła się uśmiechać i szczebiotać jak przedtem:<br><br>- Adamaszku, przerażasz mnie. Masz magiczne ręce. Jesteś jasnowidz i mag. Słowo daję. Może w przyszłości będziesz wróżbitą i znachorem! A ja się boję wszystkich nadprzyrodzonych zjawisk, wszystkiego, czego nie umiem sobie wytłumaczyć. Jestem przesądna, wierzę w przeznaczenie, w uroki, wróżby boję się nietoperzy, pająków...<br><br>Po obiedzie niebo zachmurzyło się. Nadchodziła burza. O spacerze nie było co marzyć.<br><br>- Może zagramy w warcaby? - zaproponowała Kazia.<br><br>- Dobrze - odparłem. - Ale o co?<br><br>- O