się do cerowania dziurawej skarpetki. Zygmunt podniósł się na łóżku.<br>- Dręczą cię zjawy dawnych zbrodni, Dziadzia?<br>- Żebym ja cię nie podręczył, nie wtykaj nosa do cudzych spraw!<br>Zygmunt obrócił się na drugi bok, ziewnął i powiedział jeszcze:<br>- Dziękuj Bogu, że nie bliźniaki, jeden to tak miał.<br>- Zdarza się - dorzucił Józef znad książki.<br>Lucjan przywołał Dziadzię, gdy ten usiadł obok łóżka, zapytał:<br>- Kto była ta kobieta?<br>- Słyszałeś... mam kłopot, jak się ma pecha, to już w każdym przypadku, żal mi jej, ale jakże mam pomóc?<br>- Przecież ciotka daje ci na utrzymanie tego dziecka.<br>- Daje... no, daje, ale przecież sam muszę z czegoś