Typ tekstu: Książka
Autor: Parandowski Jan
Tytuł: Niebo w płomieniach
Rok wydania: 1988
Rok powstania: 1947
spod bezchmurnego horyzontu.
Lecz Teofil czuł na sobie spojrzenie matki i rozumiał je: obliczała, przez
ile lat może być jeszcze o niego spokojna .
Oparłszy policzek na dłoni patrzyła nie wprost na niego, ale gdzieś powyżej,
jakby widziała tam jego głowę, osadzoną na dojrzalszym, bardziej dorosłym ciele,
i Teofil podniósłszy oczy znad szklanki widział jej rozszerzone źrenice w szarej
tęczówce, której perłowy blask białka dodawał niezwykłego uroku. Serce zadygotało
nieśmiałym trzepotem, nieuchwytny podmuch radości zaczął się szerzyć w nim i
szumieć jakąś odwieczną kołysanką. Był to jeden z tych momentów ciszy i powagi,
kiedy duszy lat przybywa, kiedy czuje nagle za cały
spod bezchmurnego horyzontu.<br> Lecz Teofil czuł na sobie spojrzenie matki i rozumiał je: obliczała, przez <br>ile lat może być jeszcze o niego spokojna &lt;page nr=15&gt;.<br> Oparłszy policzek na dłoni patrzyła nie wprost na niego, ale gdzieś powyżej, <br>jakby widziała tam jego głowę, osadzoną na dojrzalszym, bardziej dorosłym ciele, <br>i Teofil podniósłszy oczy znad szklanki widział jej rozszerzone źrenice w szarej <br>tęczówce, której perłowy blask białka dodawał niezwykłego uroku. Serce zadygotało <br>nieśmiałym trzepotem, nieuchwytny podmuch radości zaczął się szerzyć w nim i <br>szumieć jakąś odwieczną kołysanką. Był to jeden z tych momentów ciszy i powagi, <br>kiedy duszy lat przybywa, kiedy czuje nagle za cały
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego