po roku umarła, a oni, pan Petrie i jego żona, przeżyli przez ten czas prawdziwy koszmar, poruszyli niebo i ziemię, wydali wszystkie pieniądze, popadli w ogromne długi, nawet od nas pożyczali, ale ja nigdy się nie upomniałam, wydawaliśmy wszystko na przyjemności, nawet do głowy by mi nie przyszło. Wszyscy tutaj, znajomi i sąsiedzi, starali się jakoś im pomoc. To dziecko ginęło, znikało, i w końcu umarło pewnej nocy, udusiło się, bo z coraz większym trudem oddychało, a oni jeszcze mieli do siebie pretensje, że to przez nich, że nie <page nr=52> upilnowali, a to przecież nieprawda, bo mała i tak by umarła, nie