załatwiał za niego pomniejsze sprawy. Wybierał młodych, przystojnych ludzi, którymi się opiekował. Parę razy przybył do Krakowa, aby stąd z kilkoma, a może z jednym, ruszyć na piechotę do Zakopanego. Miał już trochę lat i takie eskapady dziwiły mnie bardzo, lecz nie wypowiadałem się na ten temat, gdyż wszelkie moje znaki zapytania pozostałyby prawdopodobnie bez wiarygodnej odpowiedzi.<br>Czy rzeczywiście były to piesze wędrówki, czy to się tylko tak pięknie nazywało, tego nie sprawdzałem. W każdym razie plany, jakie snuł przed każdą wycieczką, wskazywały, że nie obawia się trudów i jest w pełni sił, aby pokonać pieszo sto kilometrów trasy.<br>Okres jego prezesury