tam. Znielubił <br>wtedy babę doszczętnie. Siedzi za ladą z ciastkami <br>podobna do wielkiego nietoperza, sczerniała w mroku nory, skurczona, <br>już nawet bezwonna. Od siódmej rano do dziewiątej wieczorem. <br>Niech ją licho porwie! Przyrosła pewnie do krzesła. <br>I po co jej ten cały kram?<br>Któregoś dnia, sam nie wie, dlaczego to zrobił; odliczając <br>cztery złote powiedział więcej, niż było potrzeba:<br>- To dla psa. Taki jeden... Chcę, żeby <br>poszedł ze mną.<br>Nie drgnęła.<br>Zły był, że się odezwał, ale wbrew tej złości <br>uzupełnił:<br>- Lubię psy. Pani też?<br>Ptasia głowa poruszyła się chybotliwie, brązowa powieka <br>poszła w górę, odsłaniając białko pokryte <br>zastygłym nalotem.<br>- Nie