bezszelestnie odeszła od drzwi i nigdy ich przede mną nie otworzy, gdy<br>niespodziewanie zazgrzytał klucz w zamku i drzwi z lekka odstąpiły od<br>futryny, a z wąskiej szczeliny spojrzały na mnie duże, zwiędnięte oczy.<br>I wtedy jednym tchem wyrzuciłem coś najbardziej głupiego:<br> - Pan burmistrz wpadał czasem do moich dziadków na zsiadłe mleko.<br> W tych oczach pojawił się ni to zawód, ni pobłażliwy uśmieszek.<br> - Ach, tak. Proszę, niech pan wejdzie.<br> Zacząłem coś od razu mówić, że nie chciałbym jej przeszkadzać, na<br>chwilę tylko, zaraz uciekam, zatrzymałem się wyjątkowo na kilka dni w<br>tym mieście, żeby odwiedzić znajomych, przyjaciół i przypadkowo<br>dowiedziałem się, że