Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Gazeta Lubuska
Nr: 08.23
Miejsce wydania: Zielona Góra
Rok: 2005
Na pola, z których zebrano zboże, niemal codziennie pracownicy senatora ciągnikami wywożą mączkę. Rozsypują ją i bronują talerzówką.
Mimo tego śmierdzi na potęgę. Krystyna Krystel twierdzi: - Nie da się wyjść na balkon. Elżbiecie Kwiecińskiej w głowie się nie mieści, że ,,sypią to paskudztwo, a ludzie muszą smród znosić''. - Dziecko jadło zupę i na chwilę otworzyłam okno w kuchni. Mały od razu źle się poczuł i zwymiotował - opowiada zdenerwowana Barbara Mroczko. - Za dwa - trzy dni będzie cuchnąć jeszcze bardziej, bo ,,Stokłosa zebrał zboże po drugiej stronie bloku''. - Zaraz i tam nawiozą, mogę się założyć - mówi.

Nie do zbadania

Do magazynów w Ogardach
Na pola, z których zebrano zboże, niemal codziennie pracownicy senatora ciągnikami wywożą mączkę. Rozsypują ją i bronują talerzówką. <br>Mimo tego śmierdzi na potęgę. Krystyna Krystel twierdzi: - Nie da się wyjść na balkon. Elżbiecie Kwiecińskiej w głowie się nie mieści, że ,,sypią to paskudztwo, a ludzie muszą smród znosić''. - Dziecko jadło zupę i na chwilę otworzyłam okno w kuchni. Mały od razu źle się poczuł i zwymiotował - opowiada zdenerwowana Barbara Mroczko. - Za dwa - trzy dni będzie cuchnąć jeszcze bardziej, bo ,,Stokłosa zebrał zboże po drugiej stronie bloku''. - Zaraz i tam nawiozą, mogę się założyć - mówi.<br><br>&lt;tit&gt;Nie do zbadania&lt;/&gt;<br><br>Do magazynów w Ogardach
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego