się z mecenasem. Przefarbowana na rudo, w awangardowym kostiumie, z gołą głową, prowadziła za rękę może siedmioletnią dziewczynkę, o blond włosach i niebieskich oczach. Ona była bardziej podobna do dawnej Marty niż sama Marta. <br>Weszli go gabinetu wszyscy troje, wcześniej zaanonsowani przez sekretarkę Pierwszego - Michał własnej nie miał. Gruby, wręcz zwalisty mecenas w ciemnym garniturze przepuścił kobiety przed sobą i sam zatrzymał się przy drzwiach, rozglądając się po gabinecie. Marta puściła rękę córki i widząc Michała, który wyszedł na powitanie zza biurka, rzuciła się do niego z otwartymi ramionami.<br>- Jak się cieszę, że żyjesz, że dobrze wyglądasz, Boże, aleśmy się zestarzeli