Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
poruszył się dziadek.
- Pani... - powiedział. - A mnie?... - i wyciągnął ręce.
A to łotr, domagał się, żeby mu je umyła!
Nie przypuszczałem, że coś podobnego zaświta mu w zeskleroziałej
łepetynie...
Zaskoczył mnie tak, że nie zdołałem w czas zaprotestować.
Podetkał te swoje pomarszczone dłonie całe w wątrobianych
plamach.
I już Helena żwawo myła mu ręce.
Nieopatrznie to czyni!
Bo ja ich znam, tych swoich towarzyszy, zaraz każdy będzie się
domagał tego samego.
I gotów wpaść w furię, jeśli mu się odmówi.
- Dziadkowi nie zimno? - spytała Helena szorując jego ręce pod
strugą z kranu.
- Te-te... nie, nie, nie! - zamlaskał zadowolony.
- Tak ciepło
poruszył się dziadek.<br> - Pani... - powiedział. - A mnie?... - i wyciągnął ręce.<br> A to łotr, domagał się, żeby mu je umyła!<br> Nie przypuszczałem, że coś podobnego zaświta mu w zeskleroziałej<br>łepetynie...<br> Zaskoczył mnie tak, że nie zdołałem w czas zaprotestować.<br> Podetkał te swoje pomarszczone dłonie całe w wątrobianych<br>plamach.<br> I już Helena żwawo myła mu ręce.<br> Nieopatrznie to czyni!<br> Bo ja ich znam, tych swoich towarzyszy, zaraz każdy będzie się<br>domagał tego samego.<br> I gotów wpaść w furię, jeśli mu się odmówi.<br> - Dziadkowi nie zimno? - spytała Helena szorując jego ręce pod<br>strugą z kranu.<br> - Te-te... nie, nie, nie! - zamlaskał zadowolony.<br> - Tak ciepło
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego