i mógł powtórzyć go dowolną ilość razy, wykraczał w końcu poza te powtórzenia, posuwał się dalej, krok po kroku albo jednym zdecydowanym gestem zmieniał pełne skrępowania zaloty w sytuację, do której przecież i tak nieuchronnie zmierzały, przyspieszał po prostu to, co i tak stać się musi, przyspieszał coraz bardziej, nie zważając nawet na obecność matki za drzwiami, już nie wiedział której, jej czy jego, wszystko jedno, jeśli któraś z nich teraz wejdzie, sama będzie sobie winna, po co wściubia nos w nie swoje sprawy, wsadza palec między drzwi, on nie zamierza przestać, póki nie skończą, jeszcze raz, jeszcze od przodu, od