skalny, oblany szkarłatem, cały w zimnej czerwieni tego ostatniego światła w tej chwili niewymownie ziemskiego. Tym bardziej niewiarygodne było widowisko dziejące się wewnątrz chmury. Rohan czekał; twarz <orig>astrogatora</> nie wyrażała nic. Ale musiał powziąć decyzję: albo rozkazać górnej maszynie, aby poszła na pomoc tamtej, albo pozostawiając ją swemu losowi, nakazać zwiadowcy dalszy lot na północo-wschód.<br>Nagle stało się coś niespodziewanego. Czy pilot dolnej, zamkniętej w chmurze maszyny stracił głowę, czy też nastąpiła na jej pokładzie jakaś awaria, dość, że czarną kipiel przestrzelił błysk, którego centrum jarzyło się oślepiająco i długie smugi rozwianej wybuchem chmury buchnęły na wszystkie strony, a fala