pewno także łaziło coś po nich, ale Jaś miał nadzieję, że to nie mrówki. W stronie zamku panowała głucha, przejmująca cisza. W tej ciszy i ciemności oblepiającej rozległo się nagle jakieś plucie i sapanie i w końcu głos Jasia obwieścił: <br>- Udało mi się wypluć tę szmatę, ale zdaje się, że zwichnąłem sobie język. Ty, Lusiu, nawet się nie staraj, bo to jest bardzo trudno, tylko jeżeli jeszcze nie umarłeś, to jęknij na znak. <br> Luś jęknął, nawet nie bardzo rozpaczliwie, tak jakoś zachęcająco jęknął.<br>- No to dobrze. Ten złodziej, co tu nas przyprowadził, to był jakiś niedoświadczony złodziej, bo co prawda, to