pani Grodzickiej, która posłała służącą, <br>by zapaliła u niego w piecu. Ale on nie czuł zimna. Coś pałało w nim, coś niosło <br>go w gorącym podmuchu. Nie odrywając się od Liwiusza, w nagłych uskokach myśli <br>ogarniał inne przedmioty, które odtąd tak samo zdobywać będzie. Przenikał go <br>dojmujący prąd woli, wszystko zwierało się w nim, prężyło, jakby dusza miała <br>potężne mięśnie, których brakło jego ciału. Uderzenie zegara - samotny dźwięk <br>- padło jak wielka, ciężka kropla na jego rozżarzenie. Było pół do siódmej. <br>Po szybach okna kwitła fantastyczna flora nasiąkając światłem dnia. Za chwilę <br>uderzy w nią słońce, kwiaty i liście mrozu zaczną się szklić