ze mnie mężczyznę (czujność!). Wuj Antoś pokazał mi wielkie jak koła młyńskie bębny pralek, w których w nieskończoność, według jakiegoś niepojętego rytmu, obracało się pranie, zabrudzone płaszcze, poplamione koszule i garnitury mieszkańców tego miasta, a potem wielki magazyn z czystymi ubraniami, które wisiały w kilku rzędach, opatulone długimi foliami niczym zwierzęce tusze. <br>Mężczyzna nie może się bać, pamiętaj - tłumaczył - niczego, nikogo, a ty się ciągle boisz, nawet teraz czuję, jak drżysz, całe twoje ciało jest takie miękkie, miałkie. To mówiąc, prowadził mnie do ciemnego, suchego pomieszczenia pełnego dziwnych rur, oplatających je jak macki ośmiornic, które właśnie pochwyciły ofiarę i próbują ją