na to, że polska mniejszość językowa przygląda się temu, co się dzieje spode łba, jakby nie czuła się współodpowiedzialna za losy kraju. Niewątpliwie działają tutaj zadawnione niechęci i urazy, które, jak wiadomo, z trudem poddają się rozumowemu tłumaczeniu. Co prawda, starając się sobie wyobrazić mieszkańców Wilna o języku macierzystym polskim, zwłaszcza młodzież, muszę przyznać, że ich sytuacja jest trudna, właśnie z powodu tego wszystkiego, co idzie z przeszłości i co skłania ich do przyjęcia, niejako automatycznie, postawy niechętnej wobec drogich Litwinom symbolów, np. trójbarwnej flagi litewskiej na baszcie Zamku.<br> Należeć do mniejszości w mieście, które przed wojną mówiło po polsku (poza