koni, leniwe gadanie do nich człowieka przy niej i tak do późnych godzin wieczora. A rano przez pagórki, dąbrowy, już niedaleko, już zjazd w dolinę Issy, a tam, mając przed sobą widok na iskry rzeki w łozinach, ksiądz Peikswa odmawia brewiarz. Latem ciało psuje się szybko i dziwili się, czemu zwleka, jakby nie chciał jej oddać ziemi. Jednak kiedy wreszcie ją wynosili , nie zauważano żadnego przykrego zapachu - ten fakt został później przypomniany. Pochował ją na skraju cmentarza, tam gdzie zaczyna się spadzistość i gdzie korzenie węzłami trzymają sypki grunt. Kazanie w dzień Matki Boskiej Zielnej dał niedługie i równym, spokojnym głosem