pogodnym, wyrozumiałym uśmiechem. Już nigdy więcej nie nagabywała Pawełka. Po klęsce wojennej we wrześniu roku <page nr=44> 1939 zniknęła na jakiś czas, lecz później znów się pojawiła, jeszcze bardziej okazała, ogromna, w sutej spódnicy do kostek, z pękiem kluczy w ręku, które podzwaniały tak samo dźwięcznie jak w dawnej Polsce. Przechadzała się zwykle po Piekarskiej, Podwalu. To był jej rejon, własne miejsce na ziemi, tu tylko ona była królową miłości.<br>Pawełek, ujrzawszy kobietę, gdy przemierzała jezdnię, powiedział uprzejmie:<br>- Dobry wieczór pani!<br>- Jaki on tam dobry - odparła i wydęła wargi. - Już <orig>nogów</> nie czuję...<br>Przeszła ociężale za róg. Ona się starzeje, pomyślał.<br>- Pan Pawełek