nie mam złych zamiarów. Udało się. Po długiej chwili coś zaszurało za drzwiami i usłyszałem cichy, niepewny głos profesorowej:<br>- Kto tam?<br>Także po cichu, zdobywając się na maksymalny spokój, przedstawiłem się i powiedziałem, że chciałbym zobaczyć się z Baśką.<br> - To ja, jej dobry znajomy - zapewniałem do klamki. <br>Cisza.<br>Powtórzyłem swoje życzenie i przypomniałem, że byłem w domu profesorostwa niedawno i jestem zaprzyjaźniony z panną Barbarą.<br>- Czy jest pan sam? - upewniała się profesorowa. <br>Zapewniłem ją, że tak, że nie mam żadnych złych zamiarów, że właśnie przyjechałem ze wsi, że byłem w aptece, a że apteka zamknięta, ośmieliłem się więc niepokoić profesorostwo w