Jednym słowem osiedlowy dom kultury - żartuje Aleksander Wityński, współwłaściciel pubu.<br><br>Podczas konkursu mroczne podziemie Alchemii przepełnia młody tłum. Kurtki dżinsowe, bojówki, kolorowe podkoszulki to strój odpowiedni do slamowego salonu. - Slam to mięso, walka do pierwszej krwi - wyjaśnia Jacek Żakowski, współwłaściciel Alchemii.<br><br>Ukryta w mroku, ośmielona piwem, krakowska publiczność Slam Poetry żywiołowo (gwizdy, okrzyki, papierowe kulki wycelowane w poetę i zdarza się, że w prowadzącego konkurs) mówi "nie" sentymentalnym kawałkom o miłości i skowronkach. Lubi rymy niekoniecznie wyszukane, ale za to soczyście puentujące dolę człowieczą. W ucho wpada jej opowieść Marcina Cecko o piasku w majtkach polskich dziewczynek i "dorodnych, choć chłodnych