odczuwał zawsze w odległych latach dzieciństwa, ilekroć zdarzało mu się przechodzić wzdłuż zielonych żywopłotów otaczających białe ściany zabudowań dworskich. I oto z drobnej, głęboko niegdyś zapadłej kruszyny tych przypomnianych nagle ściśnień i zdławień - wykiełkował niespodzianie ostry i zły, jadowity cierń nienawiści - <page nr=165> Nienawiści do owych jasnych okien i białych ścian, do żywopłotów zielonych a kolczastych - i tego wszystkiego, co one pośród gromady niskich, odrętwiałych chałup ograniczały w sobie tym kolczastym murem...<br>Do owego świata panów Czartkowskich i komisarzy Słotwińskich, do owych rąk gładkich i miękkich, władających batogiem lub urzędowym papierem, miłych i łaskawych w dotknięciu, a strasznych w panowaniu, do owych twarzy