okładki ze złotymi literami, wdychałem woń papieru, najprzyjemniejszy zapach, jaki dane było mi poznać. <br>Nie zliczę pism, odsyłanych akwizytorów, odrzucanych ofert, przekupywania księgowych, zatajania prawdziwych rejestrów, a nawet zmieniania danych tak, aby w Bibliotece Głównej sądzono, że podległa im i daleko wysunięta na północ placówka stale się rozwija i pędzi żywot nienaganny. Nie przyszło mi do głowy, że te liczne działania w obronie nieuświadomionych mogą doprowadzić do skutku całkiem przeciwnego. <br><br>Dowiadywałem się z różnych źródeł o planach powiększenia biblioteki, dotacjach na druki bibliofilskie, skończyło się jednak na pogróżkach. Masywne dębowe drzwi otwierały się raz na kilka dni, czytelnicy snuli się, przesuwając