zeszło z afisza, lecz w tamtej propozycji było chyba coś więcej niż tylko chwyt teatralny.<br>- Pomysł wziął się stąd, że chociaż lubiłam grać dziewczynę z tamtej sztuki, od początku niezupełnie do niej pasowałam. Gizela ma dwadzieścia osiem lat, jest wychudzona, bo choruje na wrzód żołądka, a ja byłam wtedy niebywale żywotną, trzydziestoparoletnią kobietą tuż po urodzeniu dziecka. Reżyserował przedstawienie Andrzej Wajda. W czasie prób popatrywał na mnie z zakłopotaniem i mówił: "Krysiu, może byś włożyła na suknię jakieś bolerko, bo jesteś taka cielista" - co miało być delikatną aluzją, że jestem za tłusta. Zresztą dzięki temu, że nie bardzo byłam do Gizeli