wiwaty się wzmagają, a co bardziej doświadczeni widzowie fachowo pohukują. Gdy ręce pana Gucia opadają, oklaski milkną. Najwyraźniej zbyt gwałtownie, bo zostajemy poinstruowani, żeby nie przestawać klaskać na raz, a po trochu, żeby było naturalniej.<br>Po wejściu Olbrychskiego na wizję owacje wychodzą nam znakomicie, na wszelki wypadek jednak pan Gucio zza kadru gestami sugeruje, kiedy powinniśmy klaskać, a donośnym śmiechem - kiedy okazywać wesołość.<br>Waldemar Ogiński ucina sobie z Danielem Olbrychskim przyjacielską pogawędkę. Odziani w kontusze, rozmawiają o wszystkim, tylko nie o aktorstwie - najwięcej o stanie polskich dróg i polityce. Prowadzący pyta Olbrychskiego, czy ten miałby coś przeciwko wprowadzeniu w Polsce dyktatury