Brokilonu komando - powiedziała cicho. - Na Wypalankach to było, w czerwcu, z niedzielę przed Sobótką. Zgonili nas, była bitka, uszliśmy w siedem koni: pięciu elfów, jedna elfka i ja. Do Wstążki z pół mili, ale konni za nami, konni przed nami, dookoła ćma, mgła, bagno... Nocą skryliśmy się w łozinie, odetchnąć trza było dać koniom i sobie. Wtedy to elfka rozdziała się bez słowa, pokładła... a pierwszy elf do niej... Mnie zmroziło, ani wiem, co czynić... Odejść, zali udawać, że nie widzę? Krew mi w skroniach wali, a ona mówi nagle: "Kto wie, co jutro będzie? Kto Wstążkę przejdzie, a kto ziemię