Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
obrócą się plecami do okna. I nie marudź. Chwytaj, co się da, i dymaj pod samym płotem, tak chybcikiem, przy ziemi, wskocz w te słoneczniki, a stamtąd chodu. Skapowałeś? Cześć.
Poszedł niespiesznie do domku dróżnika. Drzwi od strony stacyjki były uchylone, ale nie pchał się do środka, tylko grzecznie zapukał. A nuż obaj mężczyźni wyjdą do sieni zobaczyć, co to za pukanie... Ale nikt się nie ruszył. Zastukał mocniej, z wnętrza odezwał się chropowaty głos, bardzo niepochlebnie, a za nim wyjrzał dróżnik. Chłopiec lękał się ospowatych twarzy, wiedział, że to bzdura i że tak nie trzeba, bo każdemu jak nie to
obrócą się plecami do okna. I nie marudź. Chwytaj, co się da, i dymaj pod samym płotem, tak chybcikiem, przy ziemi, wskocz w te słoneczniki, a stamtąd chodu. Skapowałeś? Cześć.<br>Poszedł niespiesznie do domku dróżnika. Drzwi od strony stacyjki były uchylone, ale nie pchał się do środka, tylko grzecznie zapukał. A nuż obaj mężczyźni wyjdą do sieni zobaczyć, co to za pukanie... Ale nikt się nie ruszył. Zastukał mocniej, z wnętrza odezwał się chropowaty głos, bardzo niepochlebnie, a za nim wyjrzał dróżnik. Chłopiec lękał się ospowatych twarzy, wiedział, że to bzdura i że tak nie trzeba, bo każdemu jak nie to
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego