Adama. Potraktował go jak swojego, z ufnością.<br>- No, proszę... - chrząknął zaskoczony. - Kokardki...<br>- Chłopczyku! - Płowa dziewczynka stwierdziła <br>nagle, że wołacz użyty przez koleżankę jest widać <br>odpowiedni, skoro ten duży chłopak nie wrzasnął ani <br>nie postraszył ich, tylko przystanął i gada.<br>- ... chłopczyku - powtórzyła. Podobało <br>jej się nowo przyjęte do czynnego słownika wyrażenie. - A... <br>a - utknęła.<br>- Be ce, cielęcino. - Mezzosopranik fałszował <br>wyraźnie, nie mógł zwieść ucha starego wygi. - Cześć, <br>jeżyku - kiwnął głową ostrzyżonej. Polubił <br>ciepły alcik. - Kokardkę przypnij nad uchem, będzie <br>ci ładnie jak jasna pietruszka. Słowo honoru.<br>W chwilę potem był na piętrze pustego budynku.<br>Koc, sweter, dwa ręczniki, blaszany kubek, przeciwdeszczowy <br>płaszcz nocnej